… zdarza się, że urzędnicy stosują cwane metody na „wykiwanie” petentów. Jesteśmy wyczuleni na takie działania. Pierwszym przykładem jest sprawa, w której organ spóźnił się z zajęciem stanowiska w procedurze wydawania decyzji o warunkach zabudowy. Nie poinformował o tym ani stron, ani organu, który o stanowisko prosił. (Nie)kompetentni urzędnicy tego drugiego organu albo nie mogli, albo nie chcieli ujawnić tego spóźnienia. A jego skutek prawy był taki, że sprawa o warunki zabudowy powinna zostać niezwłocznie zakończona, a decyzja wydana.

Dopiero po naszej interwencji w sprawie stan niepewności został zakończony i inwestor otrzymał decyzję, która pozwala mu kontynuować procedurę budowlaną.

Druga sprawa dotyczy już ostatniej fazy „załatwiania formalności” czyli pozwolenia na budowę. Tutaj konkretnie chodzi o zgłoszenie robót budowlanych. Organ spóźnił się z wniesieniem sprzeciwu od zgłoszenia dokonanego przez inwestora i „ratował” się wezwaniem do uzupełnienia dokumentów. Jednak pisma nadał niezgodnie z przepisami i te były de facto bezskuteczne. Efekt tego był taki, że inwestor w świetle prawa mógł rozpocząć prace. Jednak urzędy – mimo swojego spóźnialstwa – również nie chciały wydać stosowanych zaświadczeń. Zmuszeni byliśmy więc podjąć działania prawne, które doprowadziły do tego, że w terenie już pracuje sprzęt i prace budowlane trwają w najlepsze.